24.06.2015 Wyjazd z Robinsonem do szwedzkiej Laponii
Jak co roku zaplanowaliśmy wraz kolegą Jarkiem wyjazd do Szwecji na daleką północ w okolice Kiruny i Vittangi na rzekę Tornio .
Niestety z czteroosobowej ekipy zostaliśmy tylko w dwójkę bo 25 dniowy czas wyprawy kolidował z pracą innych uczestników. 24 czerwca ruszamy z Wieliczki na prom do Gdańska i po zaokrętowaniu na „Wawelu” płyniemy 19 godzin do Nynashamn w Szwecji. Jeszcze 1300 kilometrów i będziemy na miejscu. Planowaliśmy przerwę na łowienie łososi koło Umeii , lecz po telefonie do kolegów , którzy tam łowili przed nami i stwierdzili że łososie w rzece weszły sporadycznie, podejmujemy decyzję jazdy na północ bez przerw na łowienie . Po drodze mijamy koło podbiegunowe i jedziemy dalej na północ docierając rano do Vittangii gdzie kupujemy licencje. Podróżowaliśmy w świetle dziennym bo tam słońce zachodzi tylko za chmury i świeci nawet o północy.
Volkswagen Caravelle spisał się dobrze, pomimo doładowania ekwipunkiem prawie na miesiąc spalił około 7 litrów paliwa na setkę. Pierwsze zaskoczenie przy dojeździe na łowisko – zalana droga szutrowa , ubieram wodery i sprawdzam głębokość , nie jest źle droga bez dziur i w najgłębszym miejscu po kolana . Pokonujemy rozlewisko bez problemu. Po dojechaniu na miejsce oczom nie wierzę rzeka pomimo że krystalicznie czysta nie mieści się w korycie i rozlewa się do lasu . Poziom wody wyższy o 1 do 1,5 metra od poziomu wody z sierpnia 2014 gdy łowiliśmy tam ostatnio . Później będąc na przewężeniu i bystrzu zobaczyliśmy,że tam woda była wyższa o 3 do 4 metrów .Taki stan wody uniemożliwiał połów z brzegu bo ten był w lesie .Byliśmy zabezpieczeni na taką okoliczność i po rozbiciu namiotu napompowaniu pontonu założyliśmy 20 konną hondę i jazda na ryby.
Bankowe miejsca z ubiegłego roku na lipienie i pstrągi zawodzą nie przynosząc kontaktu z rybą zmieniamy taktykę i muchę zmieniamy na obrotówki . Spory jaź i 2 małe szczupaki owocem dwugodzinnego łowienia to kiepsko .Pogoda nas nie rozpieszcza 9 stopni wiatr i przelotne opady zniechęcają do dalszego łowienia i musimy odespać podróż. Robię prowizoryczny punkt do pomiaru poziomu wody. Następnego dnia budzimy się i widzę że woda się jeszcze podniosła i płyną „śmieci„ trawa, gałęzie i rośliny wodne. Zero kontaktu z lipieniem i pstrągiem nimfa się momentalnie obiera trawą a do suchej nie wychodzą . Znów honor ratują dwa szczupaki nieco większe od wczorajszych. Pogoda się poprawia,nie pada i temperatura dochodzi do 12 stopni.
Następnego dnia poprawa pogody wychodzi słońce ryby dalej nie współpracują nie licząc sporadycznych jazi i szczupaków. Czwarty dzień pobytu 29 czerwca piękna pogoda i zawrotna temperatura 15 stopni powolny spadek poziomu wody , nawet szczupaki zastrajkowały. Robimy naradę co dalej , kontaktujemy się z kolegami łowiącymi na Kalixie łososie i chwalą się że jest nieźle są kontakty parę nie wyjętych i są też złowione. Druga ekipa łowi na Dammanie lipienie i początkujący muszkarz na moje muchy łowi ich z 50 . Następni znajomi łowią z łodzi na jeziorze koło Ostersundu i są zadowoleni spinning i troling przynoszą dobre rezultaty i każdy łowi grube szczupaki i okonie. Gdyby nie wykupione bilety na samolot do Gallivare pozostałej dwójki z naszej ekipy,pewnie zjechalibyśmy na południe w rejon rzeki Damman.
30 czerwca piękna pogoda temperatura do 20 stopni bezwietrznie i zaczyna się wyleciało z lasu wszystko co lata tysiące komarów meszek i końskich much tyle że dwa razy większe niż nasze. Smarujemy się Ofem ale i tak musimy ubrać „długi rękaw” i moskitierę na kapelusz. Woda spada i nagrzewa się powoli, zmieniam taktykę ,łowimy po mojemu na chodzonego .Dopływamy do zalanych łąk z suchą trawą i namierzam stojące na płyciznach i wygrzewające się w słońcu szczupaki dochodzę do niego na odległość kilku metrów, a jeżeli nie ma miejsca na rzut na odległość kija i wkładając mu obrotówkę przed pysk na 20 -30 centymetrów następował atak z chwilą zetknięcia się przynęty z wodą i szaleńcza ucieczka w roślinność połączona z wyskokami. Łowię tak 12 sztuk , parę spadło przy holu lub ataku. Jarek też łowi kilka ładnych szczupaków . Namierzamy w jednej z zatoczek dużego szczupaka 110 -120 centymetrów, niestety nieuwaga przy dobijaniu do traw i płoszymy go skutecznie . Łowię na sucharka pierwsze lipienie i po sprawdzeniu zawartości wnętrzności wszystko jasne, żołądek pękał od zawartości dziesiątki niestrawionych jętek zalegało w przewodzie pokarmowym i skutecznie zniechęcało do żerowania. Ładna pogoda spowodowała wylot jętki i chruścików i na wodzie pojawiły się oczka .
1 lipca nie myślimy już o wyjeździe ciepło słonecznie i najważniejsze ryba ruszyła, Jarek łowi ładną troć i pstrąga na nimfę , ja na zatoczce łowię szczupaka na 105 centymetrów i kilka mniejszych . Metrówa chuda 5,5 kilo ale hol jak łososia skoki nad wodę i odjazdy na kilkanaście metrów. Z troci i pstrąga robię tatara .
2 lipca rano ciepło i słonecznie łowimy lipienie na nimfę oczywiście z pontonu szukając je w rynnach pod brzegiem. Z 8 zapiętych szczupaków wyciągam tylko jednego .Deszcz zgonił nas z wody i po posiłku wychodzę nad wodę jest ciemno od jętki, kilka słupów na kilkanaście metrów wysokości . 20 metrów od brzegu widzę potężne oka i setki jętek na wodzie . Szybka decyzja ,Wskakuję w spodniobuty, muchówka z sucharkiem i kładę muchę koło oczka .Zebranie muchy nastąpiło prawie natychmiast i po zacięciu czuję spory ciężar na wędce.Jakie jest moje zdziwienie gdy do podbieraka trafia dwukilowa sieja . Łowię jeszcze dwa jazie podobnej wielkości i rusza północny wiatr, który skutecznie zwiewa jętkę z wody i oczka znikają.
3 lipca 18 stopni i ładna pogoda jedziemy do Vittangi po następne tygodniowe licencje. Wędki zostawiamy oparte o drzewa , nikt nie ruszy jedynie nieostrożny renifer może niechcący uszkodzić wędkę. Przez dwa tygodnie odwiedziło nas więcej reniferów niż wędkarzy. Po powrocie płyniemy na zatoczkę gdzie złowiłem metrówkę. Przerzucam zatoczkę i zaczepiam obrotówkę o uschnięty patyk, na szczęście złamałem patyk i holuję go po wodzie, nagle kilkanaście metrów od brzegu następuje atak na patyk okraszony blaszką i odjazd na głębszą wodę , niestety szczupak nie złapał za blaszkę tylko za kij i po pierwszym przytrzymaniu puścił patyk ,który miał 70 centymetrów długości.
4 lipca pogoda w miarę 14 stopni lipienie biorą na nimfy łowimy po kilkanaście lipieni w tym ja łowię dwa piedziesiątaki i kilka szczupaków z brzegu.
5 lipca do południa łowimy kilka lipieni , po obiadku pogoda się psuje silny wiatr i ochłodzenie psują nasze nastroje i ryby przestają brać.
Rano 6 lipca silny wiatr z północy 8 stopni ciepła, deszcz. Wypływamy z nastawieniem na muchę marne rezultaty . W południe poprawa pogody i nastroju, widać oczka na głównym nurcie . Widzę oko 2 metry od pontonu odruchowo kładę chrusta powyżej i po napłynięciu widzę wielką kolorową płetwę i mucha ginie w pysku dużego lipienia. Natychmiastowy odjazd w dół rzeki wspomagany przez silny nurt i rozpaczliwa próba wyhamowania kończy się wyjściem ryby do powierzchni i pokazaniu się w całej okazałości. Oceniliśmy go na około 60 cm. Niestety na mały kręciołek Robinsona WA 45 nawinąłem sznur bez podkładu i następny odjazd skończył się wyciągnięciem całego sznura i urwaniem muchy. Na moim wodomierzu poziom znów do góry i po spadku około 90 cm przybiera ostro.
7 lipca temperatura bez zmian jedynie leje i wieje co potęguje odczucie zimna. Krótka próba wypłynięcia kończy się szybko,ryba nie reaguje na przynęty a sfalowane zatoczki i brak słońca spowodował, że nawet szczupaki gdzieś się pochowały .Woda na wodomierzu ostro w górę brakuje do maxa 30 cm.
8 lipca 7 stopni czuć arktyczny powiew ręce marzną ale poprawa pogody i ryby gryzą. Łowię trotkę i same grube lipienie takie pod 50 cm.
9 lipca ryba się rozkręca łowię kilkanaście lipieni w tym 2 powyżej 50 centymetrów i trzy szczupaki z łąk ,po południu temperatura dochodzi do 18 stopni ale woda tylko 8 stopni.
10 lipca dzień odjazdu, pakujemy namiot i część rzeczy i robimy ostatnie wypłynięcie. Robi się gorąco,łowie parę lipieni i parę szczupaków pogoda sprawiła że znów weszły w trawiaste płycizny szukając cieplejszej wody. Idąc po trawach widzę parę odjazdów grubych szczupaków odpuszczam łowienie pora się pakować.
Podsumowując wyjazd przyczyną wielkiej wody była niespotykana od dziesięcioleci pokrywa śniegu dochodząca w północnej Szwecji do 130 centymetrów,co za tym idzie przy niskich temperaturach zeszła dopiero w połowie maja a w górach była cały czas. Trawy zaczęły się zielenić dopiero po połowie czerwca a roślinność wodna startowała po naszym przyjeździe. Zimna woda z topniejącego lodu osłabiła intensywność brań a nawet spowodowała ich zanik. Przyroda była opóźniona 3 do 4 tygodni co skróciło i tak bardzo krótkie lato. W 2014 roku w sierpniu w czasie nocnych rozpogodzeń temperatura spadała do minus 3 – 4 stopni,co skutecznie wybiło komary i meszki. W tym mokrym roku komary i meszki rozpleniły się umilając nam życie. Co wyjazd jestem mądrzejszy o kilka doświadczeń i następny będzie lepiej przygotowany. Po spakowaniu na Tornio pojechaliśmy do Gallivare, gdzie na lotnisku odebraliśmy Piotrka i Rafała i ruszyliśmy na południe do Hallen, gdzie w cywilizowanych warunkach kontynuowaliśmy drugi etap wyprawy nad jeziorem Stor i rzece Damman,ale o tym innym razem.
Dziękuję Jarkowi , który jest świetnym organizatorem i posiadaczem sprzętu bez którego wyjazd byłby niemożliwy . Włodek Bąbała Wieliczka Ps : Sprzęt Robinsona spisał się dobrze na tej wyprawie, kije Diaflex i Diplomat zdały egzamin w trudnych warunkach choć przydałby się kij na trawy 330 cm/ 60gr do siłowego holu , kołowrotki Marshall i Silver z nawiniętą żyłką Nano Core Spin i pleconką Phantom sprostały walecznym szczupakom. Fluocarbon Robinsona zdał egzamin przy zestawach muchowych . Haki muchowe Robinsona dobrze trzymają rybę a specjalne haki typu Jig firmy Wizard z główkami wolframowymi ograniczają straty w nimfach.
Włodzimierz Bąbała