30.05.2018 Złamać stereotyp z Diplomat Perch Jig
Nie da się ukryć, że w ostatnich latach rynek wędkarski przeżywa potężny rozkwit, co wędkarzom niesie sporo korzyści. Rok w rok sporo nowości, dużo udogodnień technologicznych, a koniec końców ten „wyścig zbrojeń” motywuje konkurencyjne ceny. Dziwnym trafem się składa, że na wędki, przynęty, akcesoria nie wydaję mniej, a więcej, co stawia mnie w niekomfortowej sytuacji w relacjach z żoną kiedy po tygodniu od zakupu znajduje wędkę, której jeszcze nie widziała. Zapytany o to po co mi kolejna tłumaczę, że potrzebna do konkretnej metody połowu, bo ten kij po prawej jest na leszcza, tamten na karpia, a kolorowy bat w dole szafy to na teściową. No i szlaban na weekend murowany.
Od wędzisk dedykowanych do różnych metod połowu nie da się uciec. Miniony rok poświęciłem na łowienie okoni na drobne przynęty na lekkich główkach jigowych oraz drop shot. W myśl tego, co napisano na blankach zabierałem nad wodę dwa kije. Jeden do jigowania, drugi do drop shota. Wszystko do czasu kiedy nadepnąłem na pierwszą wędkę położoną w trawie na czas łowienia dropem. Zacząłem wtedy szukać kija, który w jednej cenie łączyłby w sobie te dwie metody. Znalazłem Robinson Twins Drop Shot z dwoma wymiennymi szczytówkami. W myśl zbliżających się mikołajek już od października przypominałem żonie nazwę wędki. Pod choinkę dostałem Robinson Diplomat Perch Jig 3-15, długości 2.45. „Twinsy” w sklepie się wyprzedały, a ta była tańsza, więc żona ją kupiła…
Śnieg leżał prawie do połowy marca, więc realnie zacząłem łowić dopiero w kwietniu. W bezwietrznych dniach na 3–4 gramowe główki, w wietrznych 5–7 g. (seria Robinson Titanium). Efekty mizerne, kilkanaście drobnych okoni – jeszcze nie wytartych, ale kij mnie urzekł. Szczególnie trzy kwestie warte są poruszenia. Po pierwsze jest to wklejanka, więc przekazuje każde, nawet najdelikatniejsze skubnięcie. Po drugie dobry komfort łowienia i choć najdłuższa wersja kija nie należy do najlżejszych (138 gram), to nawet stosunkowo długi dolnik nie męczy i poprawia stabilność rzucania małymi przynętami. Po trzecie zakochałem się w odkrytym blanku, na którym układam kciuk i przelotkach typu K-Koncept. Gapienie się pod słońce w szczytówkę bywa irytujące, więc w słoneczne dni skupiam się na puknięciach wyczuwalnych pod kciukiem a model przelotek pozwala rzucać bez strachu przed splątaniem.
Z racji trwającego tarła postanowiłem nie męczyć pasiastych zbójów. Nad wodę wróciłem w drugiej połowie kwietnia i przez piątek oraz sobotę złowiłem 3 wymiarowe okonki z czego tylko jeden miał około 30 cm. W niedzielę po poranku bez brań postanowiłem pokombinować i pobrodzić. Mimo dedykowania wędki pod główki jigowe, zdecydowałem się zmienić zestaw na drop shot z 10 gramowym ciężarkiem z klipsem a na haczyku wylądował 5 cm Mikrus (o sposobach wiązania dropa powstało już kilkadziesiąt artykułów, stąd nie ma sensu powielać tych informacji). Imponowała mi długość rzutów przy 10 gramowym obciążeniu. Okazało się, że brodząc dosięgnąłem podwodną górkę, z której w kilku rzutach wyciągnąłem dwa szczupaczki. Okres ochronny trwa, więc zmieniłem miejsce i przynętę. Na robinsonowe Tankery miałem porządne uderzenia, ale bez skutecznego wcięcia. Dopiero przynęty z serii Wasabi otworzyły wodę. Najlepiej sprawdził mi się seledyn i motor oil i choć ryby wielkością nie powalały to kwietniowe brania cieszą podwójnie. Raz, że to kapryśna pora roku, dwa, że z przypadku znalazłem kij, którym mogę łowić dwoma metodami. Co warto wspomnieć, Diplomat ma naprawdę duży zapas mocy i nie „leje się” podczas prowadzenia przynęt. Przy 20 cm. okoniach sprawia frajdę z holu i pewnie trzyma kruche pyski pasiaków. Słuszniejsze okonie (powyżej 30 cm) przenoszą jego ugięcie na środek blanku, choć na pewno nie wyczerpują zapasu mocy.
Co na koniec? Diplomat Perch Jig dużo wybacza – spóźniłem kilka brań a mimo to głębsze ugięcie wklejanej części pozwalało na skuteczne zacięcie. Szybkość i wysoka estetyka to również zalety kija (dla mojej żony pewnie powodem kupna była ostatnia z wymienionych cech). Wiem, że o wadach nie mówi się pod koniec, ale skoro łamiemy stereotyp to i w tej kwestii. Jedno mnie irytuje – kolor szczytówki. Na pokrytym białymi chmurami niebie mam wrażenie, że się zlewa. Robinson Team, a może tak lekki tunning i czerwony kolor wklejki?
Z racji tego, że jestem mocno zajarany dropem podrzucam drugi artykuł poświęcony tej metodzie. Zob. link: http://robinson.pl/magia-drop-shota/